niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 4

Zastanawiałeś sie kiedyś czym tak naprawde jest miłość?

Uczuciem, które daje ci chęć do zycia, wywołującym uśmiech na twarzy, napelniajacym stała pustkę w naszym sercu, a zarazem uczuciem, które niszczy sie psychicznie, tworząc z ciebie wrak człowieka, niezdolnego do samodzielnego kontaktowania ze światem.

Gdy ktos odnajdzie swoja drugą połówkę pośród 7 miliardów ludzi, to jest jak takie malutkie osiągniecie, które przepełnia cie wylewającą sie radością i uczuciem spełnienia, którym na każdym postawionym kroku tryskasz na kilometry.
Jednak jest to małe osiągniecie według światowego poglądu, bo to uczucie napełnia tylko ciebie. Dzielisz sie radością jedynie z samym sobą. Wprawdzie czasem wylewasz swoje myśli w postronną osobę, która z zaciekawieniem wdaje sie w konwersacje, ale jednak ona nie zawsze musi podzielać twoje szczęście. Odnalezienie tej idealnej osoby dla nas jest komicznie trudne. Cholernie zazdroszczę wszystkim, którym jednak sie to udało. Pewnie teraz spędzają razem czas napawając sie swoją obecnością w nieskończoność.

To jest piękne jak w ułamku sekundy nastrój człowieka moze diametralnie sie zmienić pod wpływem uśmiechu szczególnej istotki ludzkiej. Wystarczy jeden mały gest, ktory zmienia postać rzeczy. Jedno dotknięcie, przez ktore całe twoje ciało przeszywa kojący dreszcz. Jedno słowo, ktore powoduje uczucie potrzeby na tym świecie. Jeden dotyk, przez ktory twoj brzuch wchodzi w podsiadanie miliona motylków. Jedna łza, powodująca upadek psychiki.

Najgorsze jednak co w życiu moze sie przytrafić to nieodwzajemniona miłość. Tego rozrywającego uczucia nie da sie opisać. Nieprzespane przepłakane noce, scenariusze odgrywane przed snem, ktore nigdy nie bedą miały miejsca, nieustannie torujące drogę pytanie 'Co by było gdyby?', monotonne wzdychanie do zdjecia obiektu naszych westchnień, rozklejanie sie przy minięciu tej osoby na ulicy, bezsilność powoli odbierająca chęci do zycia.

Człowiek popada w depresje. Próbuje dążyć do doskonałości wytykając sobie samemu błędy palcami. Zastanawia sie co inne osoby maja w sobie lepszego i próbuje wprowadzić jak najwiecej zmian w swoim organizmie. Dąży do perfekcji, lecz w skutku ubocznym wyniszczając siebie na każdym kroku. Przestaje racjonalnie myślec posuwając sie dalej i dalej w to samo bagno. Nie życzę nikomu tego doświadczenia, bo czasem jest juz za późno.

Najgorsza niesprawiedliwość w życiu to taka, ze tych, których nienawidzimy mamy obok siebie, wręcz na wyciagnięcie ręki, a tych, których kochamy, mamy tak daleko. Najpodlejsza ironia. Nie cierpię gdy ktos mowi 'Spróbuj o tym nie myślec.' To jest cos takiego, jakbym wbiła mu w plecy nóż i wyciągnęła go mówiąc 'Spróbuj o tym nie myślec.'

To okropne jak jedno uczucie moze zmienić całkowicie człowieka zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. To jedno uczucie potrafi wypełnić pustkę i zarazem popchnąć człowieka stojącego na krawędzi mostu. To uczucie potrafi zniszczyć doszczętnie niewinną osobę.

#

Wróciłam do domu troszeczkę oszołomiona. Nadal zastanawiałam sie, czy to nie jest kontynuacja jakiegoś niemoralnego snu, lub jakiś głupi żart, gdzie ktos wyjdzie i powie mi: 'Nabrałaś się!', a potem pokaże mi całe nagranie z serii 'Jak stać sie idiotką?'.

W momencie gdy zdałam sobie sprawę, że zaczynam bredzić prychnęłam tylko kręcąc głową na boki. Przysięgam, ze nie wiem juz co sie dzieje. To jakas cholerna telenowela.

Nie obeszło sie bez westchnień Jessicy w czasie drogi na temat nowego chłopaka na celowniku. Przyznam, ze była bardzo zmienna. Za każdym razem, nie ważne gdzie, na imprezie, boisku, sklepie, ulicy, ona była otoczona gromadką chłopców czekających na kazdy jej ruch. Przebierała miedzy nimi wybierając tego jedynego, ale gdy sytuacja znowu sie powtórzyła, rzucała wybranka i dosłownie gnała do nowo obranego celu.

Czekałam jednak cierpliwie, aż nastanie moment, w którym zmieni swoj pogląd na uczucia i z czasem wydorośleje. Najwyraźniej musze jeszcze poczekać.

Wykończona rzuciłam torebkę w kąt i opadłam bezwładnie ze zmęczenia na łóżko. W jednym momencie do mojej głowy wkradł sie ostatni dostarczony SMS. Myślałam chwile o przekazie treści wiadomosci, ale chwile potem ocknęłam się, bo zaczynało brakować mi powietrza. 

Zaczęłam panikować nie będąc w stanie wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku. Zrozumiałam, ze przez cały ten czas wstrzymywałam oddech, co uniemożliwiło dostęp powietrza do mojego organizmu. Położyłam dłoń na swoim czole delikatnie je pocierając. Odczułam nagłe zmęczenie i powoli moje powieki zaczęły opadać pod wpływem swojego ciężaru. Jakby w jednym momencie zmieniły swoja masę z 3 gram na 3 kilogramy.

Zdecydowanie potrzebny mi sen.

#

Obudziłam sie pod wpływem donośnego huku drażniącego mój słuch. Podniosłam sie ociężale siadając na łóżku, sprawiając, ze moje stopy stykały sie z bijącym zimnem od kafelek podłogowych.

Chwiejnym krokiem wstałam z miejsca mojego odpoczynku kierując sie w stronę źrodła dźwięku. To co zastałam w kuchni przerosło moje oczekiwania.

Stała tam Jess ubrudzoną cała w pomidorowym sosie z makaronem. Zakładam, ze akurat mieszała ze sobą owe składniki i przy swoim talencie zwanym niezdarnością, cała ta mieszanka znalazła swoje miejsce na jej głowie. Przyłożyłam rękę do swoich ust z trudem próbując hamować wydobywający sie z nich komiczmy śmiech, jednak duzo to nie pomogło, bo chwile potem obie histerycznie zwijałyśmy się ze śmiechu na podłodze w kuchni. 

Chwile potem otrząsnęłyśmy sie i z niemałym trudem próbowałyśmy powrócić do stanu wyjściowego.

- Coś mi nie wyszło - mruknęła niezdarna przyjaciółka z delikatnym promienistym uśmiechem.

- Czyli norma u ciebie - odpowiedziałam, a ona prychnęła odwracając sie w celu ogarnięcia całego tego bałaganu - Poradzimy sobie, a ja pomogę ci ugotować nowe. Tym razem powinno wyjść - mówiłam znowu z trudem hamując narastającą chęć wybuchnięcia śmiechem. Po chwili znowu zaczęłam histerycznie chichotać razem z Jessicą. Spędzanie z nią czasu było ewidentnie moim ulubionym zajęciem.

- Dziekuje księżniczko - ukłoniła sie z udawana serdecznością, a ja ukłoniłam sie jej dumnie.

Gdy juz wszystko było doprowadzone do idealnego porządku usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy pic wczesniej przygotowaną herbatę. Wahałam sie czy powiedzieć przyjaciółce o dzisiejszym spotkaniu z Lukiem, ale doszłam do wniosku, ze nie powinnismy zatajać przed soba żadnych sekretów, a poza tym z czasem sama dowiedziałaby sie o zajściu takiej sytuacji.

- Powinnam o czymś ci powiedzieć - obserwowałam jak na jej twarzy pojawia sie niezrozumienie. - Wychodzę dzisiaj - po tych słowach jednak ulżyło jej, ale to nie był koniec - z Lukiem - dodałam, a ona wypluła herbatę prosto na mnie. Ludzie, czy u nas stanie sie to tradycją? Plucie na ludzi we wszelkich okolicznościach?

- Co? - zachłysnęła sie i jej oczy znacznie sie powiększyły.

- Gowno - fuknęłam, a ona uderzyła sie ręka w czoło.

- Jak to? - wstała i podeszła do mnie. - Jak udało ci sie podbić serce znanego Luke'a Hemmingsa? - położyła płasko swoja dłoń na sercu, a druga skierowała w niebo udając jakby grała w tym momencie w jakimś teatrze, a ja zaśmiałam sie głośno nie omijając przy tym złowieszczego spojrzenia.

- Na pieszo, idiotko - pstryknęłam ją w rękę.

- Zrobię nasza ulubiona kawę i wszystko mi opowiesz - zacytowała słowa z jej faworyzowanej reklamy i chwile potem siedzielismy razem przy stole. Jessica słuchała mnie niczym w niewybudzalnym transie, aż cała moja historia dobiegła końca. Uwzględniłam w niej wybór stroju, okoliczności, przypuszczenia i całe zajście sytuacji. Szczerze, zaciekawiło ja to i sprawiło, ze dość mocno zaangażowała sie w całą tą sielankę, bo moment pozniej stała razem ze mną przy szafie wybierając odpowiednie dla mnie ubrania na dzisiejsze wyjście. Luke uprzedzał, abym ubrała sie swobodnie, co dla mnie nie sprawia trudności, bo tak naprawde w większości ubrań czuje sie luźnie. 

Ostatecznie miałam na sobie spodenki z jasnego dżinsu i biały crop top. Nie zapowiadało sie na deszcz, ani na inne negatywne zjawiska pogodowe, wiec nie brałam ze soba żadnego nakrycia. Przejrzałam sie jeszcze raz w lustrze. Top odsłaniał cały moj dobrze zbudowany brzuch, co lubiłam robic, bo każda napotkana osoba posyłała mi pełne zazdrości spojrzenia. Wzięłam do ręki naszyjnik z sową opadający na biust i dwie srebrne bransoletki. Efekt był zniewalający, ale został mi jeszcze makijaż. Postanowiłam, ze bedzie delikatny, ale odważny. Postawiłam na wyraźne kreski, lekki podkład i mocno czerwoną szminkę. Moja cera sama z siebie była nieźle opalona, co idealnie uwydatniał makijaż. Wyglądałam zjawiskowo.

Czas pędził niczym prędkość światła, bo nim sie obejrzałam, na dworze zaczęło robic sie ciemno. Miałam teraz ostatnia chwile na ewentualne poprawki. Jessica biegała z kąta do kąta z dziwnym grymasem na twarzy, co chyba miało wyglądać jak uśmiech i ekscytacja. Byłam juz przygotowana, wiec jedyne co mi zostało to czekać. Teraz czas poruszał sie niezwykle mozolnie.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poderwałam sie razem z nim na równe nogi i pognałam susem do wejścia. Odwróciłam sie ostatni raz w celu nawiązania kontaktu wzrokowego z Jessica. Machnęła jedynie zachęcająco ręka i pokazała, ze idzie do swojego pokoju. Zrobiłam jeden długi wdech i powoli złapałam za klamkę.

Stał tam Luke i najwyraźniej zaparło mu dech w piersiach, bo przez chwile nie poruszył sie wcale, a jego oczy skanowały mnie od gory do dołu. Trzymał w ręku białą różę. Tradycyjnie jego ubiór nie uległ jakiejś wielkiej zmianie, bo nadal miał na sobie swoje przetarte spodnie i jedynie co sie zmieniło to jego narzucana bluza, a pod nią biała koszulka. Mimo, ze wyglądał banalnie, wciąż mnie to pociągało.

- Hej Luke - przywitałam sie promieniście.

- Hej Sel - odpowiedział z zadziornym uśmiechem. Położył różę na półkę za mną i wciągnął mnie na korytarz hotelu, jedną ręką zamykając drzwi. Popchnął mnie na nie i dłonią oparł się prosto obok mojej głowy. Zlustrował cała moją twarz i uśmiechnął sie głęboko, gdy zatrzymał sie moich ustach. Przywarł do mnie mocno swoimi biodrami i wpił sie w moje wargi. Całował bardzo zachłannie i aby oszczędzić sobie bólu musiałam oddać pocałunek. Z czasem zaczęło mi sie to podobać. Jak na złość, chwile potem odsunął sie ode mnie, bo obojgu nam zaczęło brakować tchu. Jego całe usta były w czerwonej szmince, co powodowało go okropnie słodkiego. Spojrzał na mnie i powiedział - Przepraszam - ale nie dane było mu skończyć, bo znowu przysunęłam go do siebie i tym razem to ja go pocałowałam. Wydał z siebie cichy jęk przyjemności. Całował lekko i z natchnieniem, jakby bał sie, ze zrobi mi krzywdę.

-------------

Oh, first kiss omg! :) Przygotujcie sie na BOOM w nastepnym rozdziale :D
Dziekuje za votes, komentarze i wyświetlenia, bo bardzo bardzo to motywuje. Fajnie by było gdybyście rozesłali komuś to ff. 

#WWBFAff

piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 3

Spóźniony, przejściowy i nie wyszedł do końca.
Dziekuje wszystkim co sa tutaj ze mną.
Zmieniłam rozdziały jak zauważyliście. Prolog stał sie 1 rozdziałem, wiec teraz znowu mamy 3 rozdział. Bede z wami niestety dłużej :)

#WWBFAff

-----------


Zdziwiło mnie zachowanie blondyna. Przecież każda dziewczyna mogłaby byc jego, wiec dlaczego te słowa akurat skierował do mnie?

Sugerował cos?

Niemożliwe.

Ja i moja szara rzeczywistość opierająca sie na rutynie wzdychania do jego zdjecia i rozklejania sie przy usłyszeniu jego powalającego na kolana głosu nie mamy porównania do jego wspaniałego stylu zycia.

Pewnie niejedna osoba marzy o tym, zeby chociaz spróbować dorównać mu i jemu zdolnościom muzycznym.

A on?
On jest wolnym człowiekiem, ktory czerpie radość z tego co kocha i zdobył to, o czym marzy kazdy ambitny nastolatek.
Wygrał zycie, bo jego codzienność to wymarzony sukces.

Koncerty, spotkania, telewizja, tłumy fanów.

Moze wydawać sie to męczące, bo w rzeczywistości tak wlasnie jest, ale jednak to jest piękne. Jedyne to, co daje motywacje do dalszej kontynuacji to wlasnie świadomość, ze ktos zakochał sie w twoim uśmiechu i stajesz sie jego codziennością.

Tak wlasnie jak Luke stał sie moją.

Nie jestem świadoma, tak naprawde, jak to jest, gdy pare milionów osob zna na pozór cały twoj życiorys, bo ja najzwyczajniej czegos takiego nigdy nie doświadczyłam, ale założę sie, ze w niektórych przypadkach staje sie to przerażajace.

Świadomość, ze na świecie tysiące osob obserwuje kazdy twoj dokonany ruch jest w pewnym sensie straszna.
Utrata prywatności wrasta wraz ze zdobytą sławą. 
Czasem jednak jest to przesadą, bo nawet każde nieuprzedzone opuszczenie aktualnie zamieszkiwanej posiadłości kończy sie masowym natłokiem fanek z każdej możliwej strony.

No, ale nie zawsze w życiu wiedzie sie idealnie po myśli, lecz należy pamietać, ze niektórzy w życiu maja gorzej od nas. Zawsze warto doceniać to co sie ma. Mimo wszystko.

#

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu informujący mnie o nadchodzącym połączeniu. Spojrzałam na ekran i ujrzałam litery tworzące napis 'nieznany'. Odłożyłam telefon spowrotem na zajmowane dotychczas miejsce, z racji, iz nie odbierałam telefonów od prywatnych lub nieznanych mi numerów.

Zaprzestałam tego, bo w przeciągu ostatniego roku odbierałam najcześciej głuche telefony. Pare razy słyszałam zagłuszone szepty, ale po próbie nawiązania jakiegokolwiek kontaktu rozmówca błyskawicznie rozłączał sie.

Było to nietypowe i znoszone do czasu, bo z brakiem cierpliwości zaczełam po prostu ignorować tego typu połączenia. Na początku zdarzało sie to rzadko, ale wraz z upływem miesięcy ilośc nieznośnych telefonów nasilała sie. Doszło do tego, ze od ostatniego miesiąca telefony stały sie regularne o równych porach dnia. Co do sekundy.
Dzwonił 4 razy dziennie od 10.00 co 2,5h kończąc na 20.00.

Oczywiście kazdy nazwałby mnie wariatką, gdybym nie udała sie z tym na policję. I tak wiec zrobiłam.

Tylko co mi to dało? Nic.
Policja w takich sprawach jest żałosna. Dowiedziałam sie tylko, ze nie maja jakiegokolwiek dostępu do nadawcy, bo ten zapewne spodziewał sie mojego zgłoszenia na policję i zablokował dostęp do odczytywania danych. Parsknęłam tylko śmiechem w tamtym momencie, bo pomoc, która oferowała nasza 'policja' była warta jedynie śmiechu.
Obiecali, ze bedą obserwować telefony i w razie jakiejkolwiek wiadomosci skontaktują sie ze mną. No cóż, czyli najwyraźniej moja sprawa została oddalona, bo od paru miesięcy nie mam żadnej informacji od posterunku.

Znowu dał sie słyszeć dźwięk nadchodzącego połączenia, lecz nie ten sam, monotonny, tylko informujący mnie o dobijającej sie do mnie Jessicy. Przydzieliłam jej oddzielną, charakterystyczna dla niej energiczną melodię, zeby wiedzieć, ze to ona jest nadawcą połączenia, w celu odróżniania jej od nachalnego śmiesznego prześladowcy, ponieważ jej telefony były równie częste i upierdliwe tak samo jak jego.

Podniosłam telefon i znudzonym juz głosem powiedziałam przykładając go do ucha:

- Halo?

- Sel?

- Nie, Matka Teresa z Kalkuty - zadrwiłam.

- O, jak dobrze cie słyszeć matko.

- Czego chcesz? - warknęłam.

- Tez sie cieszę, ze z tobą rozmawiam - skwitowała, a ja żałowałam, ze nie mogłam nawiązać z nią kontaktu wzrokowego, bo pewnie zaczęłabym rzucać w nią litanią obelg  nie szczędząc sobie przy tym posyłania w jej stronę groźnego spojrzenia - Gdzie jestes?

- W swoim apartamencie, tak znaczy nasz hotelik na zadupiu - zaśmiałam sie, a w odpowiedzi uzyskałam to samo. - A co tam?

- Mówiłam ci juz jak kocham to twoje trafne poczucie humoru? - na moja twarz wkradł sie delikatny cien dumy. - Jestem na boisku. Zaraz sparing - nie musiałam sie domyślać czego tak naprawde chciała, bo było to oczywiste. - Wbijasz? - potwierdziła moje domysły.

- Mentalnie z tobą skarbie, ale dupą w domu - powiedziałam wstając i udając sie do kuchni w celu ukojenia nagłego pragnienia picia.

- No proszę! Zawsze przychodziłaś! - wypomniała mi z żalem w głosie.

- Bede za 10 minut maruda - załagodziłam sytuację i wzięłam jednego głębokiego łyka upragnionej wody. W odpowiedzi nie usłyszałam nic skierowanego bynajmniej w moja stronę, lecz głośne zawołanie Jess.

- Luke, ona bedzie tu za 10 minut.

Gdy usłyszałam te słowa wyplułam przed siebie cały znajdujący sie w moim gardle napój. Nie wiem czemu tak zareagowałam, ale jesli to ten Luke, o którym myśle, to jestem ewidentnie w dupie.

Bezwłocznie rzuciłam sie po torebkę i wybiegłam z domu narzucając na siebie setki pytan dotyczących wypowiedzianych słów przez przyjaciółkę.

Co to miało znaczyć?
Luke chciał sie ukryć?
Uciec?
Moze czekał na mnie?
Cos musiał ukryć?

Tysiące pytan w tym momencie wędrowało po mojej głowie w celu znalezienia odpowiedzi. Jedno zastanawiało mnie najbardziej.

Jaki związek z tym wszystkim miała Jessica?

#

Moja droga do celu w szybkim tempie zaczynała dobiegać końca. Zdyszana błyskawicznie pędziłam wzdłuż trybun nieustannie wypatrując Jessicy.
Gdy juz moj wzrok zatrzymał sie na niej poleciałam do niej jak poparzona.
Kondycja nie zawodzi.

- Gdzie - dyszałam - jest.. Luke? - po wypowiedzianych słowach zaczerpnęłam głęboki oddech powietrza schylając sie i podpierając rękoma na kolanach. Nadal utrzymywałam nieprzerywalny z moim rozmówcą posyłając jej dociekliwe spojrzenie.

- Kto? - zaśmiała sie spoglądając na mnie zapewne z powodu mojego obecnego stanu. 
Spiorunowałam ją wzrokiem nagle wybuchając:

- Wiesz kto! Nie udawaj głupiej!

Obróciła w dłoni trzymany dotychczas telefon i załapała o kim mowię odpowiadając.

- Nie było go tu.

Opadłam ze zmęczenia na plastikowe siedzenie opierając czoło o rece podparte na kolanach. Teraz zbiła mnie i moje pytania całkowicie z tropu stawiając kolejne zagadki na mojej drodze do przejścia. 

A co jesli to tylko moja wyobraźnia podsunęła mi, ze chodzi o tego Luke?

Pytania powoli zaczęły nade mną górować odbierając mi możliwości do racjonalnego myślenia. Nie mogłam zapanować nad soba, bo teraz zagadki posiadają kontrole.

Nie dość, ze całe zycie od początku nie wiodło mi sie dobrze, do tego teraz mozna powiedzieć ze moje marzenia stały sie rzeczywistością ale przeszły same siebie.

- Niszczysz mnie jeszcze bardziej, doszczętnie, Luke - powiedziałam do siebie ze łzami w oczach. - Umieram psychicznie kolejny juz raz - podkreśliłam gdy łzy zaczęły płynąc strumieniami po moich rozgrzanych policzkach. 

Spojrzałam w niebo zadając pytanie Bogowi 'Dlaczego ja?'
i otrzymałam w pewnym sensie odpowiedź
Dlaczego nie ty?

Wyraz twarzy Jessicy zmienił sie diametralnie gdy zrozumiała jak wykończona jestem i w jakim jestem stanie.

- Ale słyszałam jak przez telefon... - zaczęłam, ale dane nie było mi dokończyć wypowiedzi.

- Luke? A Luke! - palnęła sie w głowę Jess nareszcie łapiąc o kogo mi chodzi - Kochana, nie chodziło mi o naszego pingwinka - złapała sie za głowę - chodziło mi o Luke, z którym zaraz mam zagrać - oznajmiła - Opowiedziałam mu troszkę o tobie i prawdopodobnie podpadłaś mu do gustu, bo to on chciał sie dowiedzieć kiedy sie pojawisz - uśmiechnęła sie zachęcająco - To Luke Brooks - wskazała palcem - Popatrz. Tam stoi.

Chwile potem nie było jej juz przy mnie, bo pognała susem w podskokach w stronę okrutnie przystojnego nowo poznanego chłopaka, ktory chwile temu machał do nas.

Siedziałam jeszcze moment w bezruchu zastanawiając sie co tak naprawde sie ze mną dzieje. Znowu wszystko zaczęło mi sie sypać. Powiedziałam znowu do siebie ze świeżymi płynącymi łzami patrząc w niebo, jakbym oczekiwała skruchy boskiej.

- Nikt mi cie nie zastąpi, kochanie - starłam szybko pierwsza płynącą łzę - Kocham cie.

I nagle usłyszałam dźwięk od mojego telefonu informujący mnie o wiadomosci SMS. Spojrzałam na ekranik telefonu wyczytujac z niego: 

'Chciałbym porozmawiać. Bede po Ciebie wieczorem i nie przyjmuje odmowy. Ubierz sie wygodnie:) - Luke'

Cud?

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 2

Rozdział 3

Selena

- Co wy robicie? - zaśmiał sie zdezorientowany Ashton.

Nie odezwałam sie juz wcale. Próbowałam zachować spokoj i jak na mnie przystało policzyłam do 10 w celu opanowania emocji. Najwyraźniej mi sie udało, bo z nadmiaru wydarzeń przymknęłam oczy, po czym poczułam na sobie zaciekawione spojrzenia obecnych tutaj. Wstałam z gracją, jak na damę przystało i ruszyłam w kierunku wyjścia, mimo tego, ze ociekałam cała woda. Znowu poczułam na sobie czyiś wzrok. Wiedziałam, ze to Luke, a do tego, jest on skierowany na moje tylne krągłości. Zażenowana całą tą sytuacja zatrzymałam sie i zaczelam, nadal stojąc tyłem do mojego rozmówcy.

- Gapisz sie na mnie.

- Wcale nie! - oburzył sie moim stwierdzeniem.

- Kogo ty chcesz oszukać? Mnie? Siebie? - spojrzałam na niego przez ramie. Dostrzegłam na jego policzkach małe dołeczki, którym towarzyszył czerwony rumieniec  na policzkach. Triumfalnie zatrząsnełam pośladkami na co jedynie zrobił sie czerwony jeszcze bardziej. Skierowałam swoj wzrok przed siebie i wyłapałam obserwujące kazdy nasz ruch twarze. Z uśmiechem na twarzy udałam sie do drzwi po drodze puszczając oczko do gromadki oniemiałych. Przybilam sobie mentalna piątkę.

Wkroczyłam do pokoju, zostawiajac za soba mokre slady mojej drogi. Musiałam jakoś sie osuszyć. Pewnie ściągnęłam z siebie przesiąkniętą koszulkę i wzrokiem odnalazłam walizkę Luke'a, a nad nią porozwieszane T-shirty chłopaka. Z uśmiechem udałam sie po jedna z nich, ponieważ stwierdziłam, ze nie bede chodzić we wczorajszych rzeczach. Następnie naciągnęłam swoje czarne rurki z przetartymi kolanami. 

- Wow. Zrobiłaś mi wspaniały pokaz, a do tego pokazałaś mi swoje poczucie stylu. To pierwsze mógłbym oglądać codziennie - nawet nie spostrzegłem obecności chłopaka w pokoju. Nie musiałam kierować na niego swojego wzroku, bo odrazu wiedziałam, kto jest posiadaczem tego głosu, a poza tym tylko on potrafił mi aktualnie tak dogryźć.

- 'Mysle, ze dostałeś ręce po to, zeby używać ich w życiu codziennym. Drzwi są po to by w nie pukać' - z wykrzywiona w uśmiechu miną spojrzałam na Luke'a i zacytowałam  jego słowa ze spazmem śmiechu. Pokazał mi jedynie języka, zapewne w celu ukazania mi swojej dojrzałości. Podniosłam spakowana juz torbę i przewiesiłam nią przez ramie.

- Luke, pożyczysz mi swoj telefon? W moim niestety padła bateria, a rodzice pewnie dobijają sie do mnie - skinelam głową w geście podziękowania, gdy dostałam to czego chciałam. Oczywiście, chyba nie musze mowić, ze moim celem nie była rozmowa z moimi rodzicami. Plan był inny, bo przecież nie zostawię tego wszystkiego tak po prostu. Teraz? Teraz Luke wpadł w pułapkę. Weszłam w wiadomosci i wpisałam w odbiorcę swoj numer, a w treści wiadomosci 'Zadzwon'. Kliknęłam wyślij i podałam telefon zdezorientowanemu chłopakowi. - Dzieki za numer telefonu - wychodząc z pokoju puściłam mu oczko i krzyknęłam do Jess, ze musimy juz wyjsć.

Na pożegnanie uściskałam każdego z chłopaków, dziękując za gościnę. Gdy wychodziliśmy chłopacy powiedzieli wszyscy razem na pożegnanie 'Do zobaczenia', co oznaczało tylko jedno. Nie skończy sie na jednym spotkaniu. 

Luke nadal stał w tym samym miejscu, a ja juz wychodząc z apartamentu odwróciłam sie w drzwiach i zamachałam ostatni raz. Wysilałam na swojej twarzy uśmiech, gdy dojrzałam jak Luke bawi sie swoim kolczykiem w wardze przesuwając go na boki, a przy tym kręcąc stopa okrężne kółka w miejscu. Puścił mi oczko, a ja byłam zachwycona, ze moj plan poszedł po mojej myśli.

#

Następny dzien zaczełam jak na mnie dość dobrze. Odpoczęłam od minionych wydarzeń i zdecydowałam powrócić do mojej rutyny hobbystycznej. Jestem piłkarką. Oprócz idolów, moje zycie przepełnia pasja do sportu. Z niebywałą szybkością wyciągnęłam Jessice na boisko nieopodal naszego mieszkania. Ogólnie to ona sama była kopią mnie, albo ja jej. Mentalnie byłyśmy takie same, oczywiście w przenośni. 

Kazdy człowiek ma w sobie cos nietypowego, niepowtarzalnego, odróżniającego go od całego tłumu jednakowosci. Mimo tego, ze ma podobny styl do kogos, podobny kolor wlosow, paznokci, on zawsze bedzie miał w sobie cos, czego nie maja inni. Jestes niepowtarzalny. Jestes jedyny. Jestes soba. Tak wlasnie. Wystarczy byc soba. Byc naturalnym i pokazać swoje prawdziwe ja, a ja dam Ci gwarancje, ze ktos pokocha Cie takim jakim jestes.

Mówią, ze gdy dusza wkracza do ludzkiego swiata i dzieli sie na dwie czesci. Jedna czesc trafia do jednej osoby, a druga trafia do jej połówki. Sens w tym, ze cały ten życiowy spektakl oparty jest na odnalezieniu jej gdzies w zakątkach tego swiata. Ta połówka rownież jest niepowtarzalna. Prawdziwa milosc. 

Rozpoczęłyśmy typowa rozgrzewkę, aby rozruszać nasze mięśnie. Nie mozemy nabawić cie oczywiście kontuzji, bo komu to potrzebne? Wiec i tak wstępne cwiczenia nikomu nie zaszkodzą.

Gdy skończyliśmy, zaczęłyśmy strzały na bramkę. Rutyna. 

Jest godzina 15.30. Wspaniale! Zazwyczaj o 16 duzo osob zbiera sie na boiskach w celu rozegrania nieznaczącego sparingu. U nas zawsze tak było, myśle, ze tradycje nie moga ulec zmianie mimo dzielącej odległości.

Dojrzałam juz pare osob zbierających sie na trybunach stadionu. Jednak nie myliłam sie. Ciekawe co powiedzą na dziewczyny grające w piłkę nożna? Pewnie uznają to za kolejny głupi żart, bo przecież football jest dla mężczyzn. Nonsens! Czy ktos moze mi to udowodnić? Jest gdzies tak zapisane w kodeksie, ze nie mamy prawa grać? Nie? No to mozna sie tutaj rozumieć bez słów. 

Umięśnieni mężczyźni wprawiali moje ciało w zachwycenie. Te perfekcyjnie wyrzeźbione brzuchy odsłonięte były w blasku zachodzącego słońca, co przyznam - doskonale sie prezentowało. Usiadłam z Jessicą na trawie po długim czasie intensywnego ruchu. Spojrzałam na zegarek.

- To juz ta godzina?! Jessica! Mam wrażenie jakbyśmy dopiero co tutaj przyszły i w mgnieniu oka wypociłyśmy nasze wczorajsze jedzenie - szturchnęłam ją i posłałam jej zdziwione, a także przepełnione sarkazmem spojrzenie.

- Minęło z wiatrem - powiedziała śmiejąc sie. Uwielbiałam jej świetne poczucie humoru, z nia zawsze dogadywałam sie idealnie.

- Jessica, jest juz 16.45 - powiedziałam ze znudzeniem, jakby od niechcenia pozbawiając jej uśmiechu na promienistej twarzy.

- Co?! - wykrzywiła twarz w okropnie komiczny sposób, podnosząc sie przy tym do gory w błyskawicznym tempie, co rozśmieszyło mnie do bólu. - Przestań sie śmiać idiotko - znowu opadła bezwładnie na zajmowane dotychczas miejsce. Sięgnęła po butelkę z wodą i cała rozgrzana wzięła jeden głęboki i łapczywy łyk wody, ktory po chwili opuścił jej gardło. Wszystko jak zwykle na moje nieszczęście wyładowało na mnie.

- Jessica, co ty robisz do cholery?! - tym razem to ja uniosłam sie z miejsca z podniesionymi rękami cała mokra.

- Czy ty to widzisz?.. - patrzyła sie w pewien punkt za mną z szeroko otwarta buzia, z ktorej nadal wyciekały malutkie strumyczki wody. Tak, ewidentnie była idiotką.

Odwróciłam sie na pięcie ze zrezygnowaniem i tym razem to ja głośno pisnęłam zakrywając buzie ręką. Wiecie co mnie tak zdziwiło? To wyobraźcie sobie wlasnie w tamtym momencie kierujących sie w nasza stronę 4 umięśnionych mężczyzn. Dość dziwne jest to, ze nasze zachowania były takie nietypowe, ale wytłumaczenie jest trafne. Chyba juz kazdy sie domyślił, ze tymi wlasnie osobami było 5 seconds of summer.

Stałam jak wryta w podłogę patrząc przed siebie niczym osoba w niewybudzalnym transie. Chłopcy zbliżyli sie do nas, gdzie rozmowę zaczął Ashton.

- Cześć - posłał nam okrutnie kuszące spojrzenie przy tym puszczając oczko.

- Czeeeeeeeść - powiedzieliśmy razem z Jess w tym samym czasie z wciąż otwartymi ustami. Cała czwórka zaśmiała sie tylko kpiąco sięgając po koszulki ze swoich toreb treningowych. W ostatnim momencie złapałam koszulke Luka, łapiąc za drugi koniec i uniemożliwiając mu ubranie sie. 

Nieziemsko przystojny chłopak wykorzystał moment i owijając mnie koszulką przyciągnął do siebie w taki sposób, ze nasze twarze dzieliło juz pare centymetrów. Czułam jego gorący oddech na swoim policzku, co odbierało mi jakiekolwiek siły do racjonalnego myślenia. Moje kolana w nogach się ugięły i blondyn oczywiście musiał to wyczuć, bo wolną ręką złapał dół moich pośladów ratując mnie przed niefortunnym wypadkiem. Z przyjemności przymknęłam oczy wsłuchując sie w cichutkie przyjemne pomrukiwanie chłopaka. Zaczął składać pocałunki wzdłuż linii mojej szczęki, aż doszedł do ucha, w które po pewnym czasie mruknął przygryzając jego płatek.

- Teraz jesteś moja - powiedział i w błyskawicznym tempie odsunął sie ode mnie. Spojrzałam na niego w niezrozumieniu, a on tylko uśmiechnął sie szyderczo.

Po chwili, gdy zdałam sobie sprawę z tego, ze nadal stoję w bezruchu, jak gdyby nigdy nic odwróciłam sie i dołączyłam do rozmowy reszty naszych przyajciół.

xxxx

Rozdział nie należy do najdłuższych, ale chce wam tylko przypomnieć i udowodnić, ze mimo ponad tygodniowej nieobecności nadal tutaj jestem! Nie zapomniałam, tylko od pisania odciągał mnie ogrom nauki, na ktory poświęciłam większość mojego czasu wkładając ogromny nakład pracy w to. Spróbuje wyregulować sie z wami w jakiś sposób i obiecam, ze wkrótce rozdziały bedą pojawiać sie regularnie:)

Zapraszam do obserwowania konta na Twitterze - @WWBFAff
Zapraszania na snapchacie, gdzie mozna wypatrzeć spojery - lauramisiek
Pisania z hashtagiem na Twitterze - #WWBFAff
Oznaczenia swojej obecności tutaj za pomocą chociażby najkrótszego komentarza i kliknięciu magicznej gwiazdki zwanej 'vote'.

Kazdy, najmniejszy znak daje mi motywacje i możecie sie spodziewać, ze tylko dzieki wam rozdziały bedą pojawiać sie coraz cześciej!

Kocham mocno, Laura:)

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 1

Selena

Nagle obudziłam sie rano.
Czy to był tylko sen?

Niemożliwe. To było aż nadto piękne. Niemożliwe, a zarazem możliwe. Realistyczne, lecz dość fikcyjne. Pamiętałam wczorajszy dzien tak idealnie, ale do pewnego momentu. Pozniej obraz stracił kolory, a ja po prostu byłam poddana. Zdana byłam na czyjaś litość. Uwierzyłabym, ze to tylko sen i nigdy to zdarzenie nie miało miejsca, ale najwyraźniej los chciał inaczej. Uwierzyłabym, gdyby wszystko ze soba grało, ale tak nie jest. Problem jest taki, ze wlasnie moj sen został przerwany, a ja znajduje sie w nieznanym jak dla mnie jak dotąd łóżku. Miałam na sobie czarna koszulkę z napisem 'Nirvana', która z pewnością nie była częścią mojej garderoby. 

Wokół otaczały mnie śnieżnobiałe ściany z powieszonymi paroma barwnymi obrazami, które ratowały pokój przed całkowitym smutkiem i jednolitością. Pod ścianami stały równie czysto białe szklane meble na wysoki połysk. Po obu stronach łóżka, na którym akurat znajdowałam swoje miejsce dotychczasowego pobytu stały dwie szafki nocne, która po drugiej stronie była zarzucona niechlujnie ubraniami jakiegoś mężczyzny. Jego strój przypominał lekko buntownika, z podziurawionymi kolanami od czarnych skorkowych rurek i powiewnym T-shirtem. Doskonale znałam ten styl ubioru i nie musiałam sie zastanawiać do kogo należał. 

Zdecydowałam sie sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi. Chwiejnym krokiem wstałam z łóżka i w ostatnim momencie oparłam sie o ścianę, która uratowała mnie przed niefortunnym upadkiem na podłogę. Kac. Nikomu tego nie życzę. 

Podazylam dalej w stronę słyszalnych dla mnie dźwięków dochodzących z jakiegoś pomieszczenia tego dość duzego apartamentu hotelowego. Z niemałym trudem dotarłam pod drzwi mojego celu. Przełożyłam lekko ucho nasłuchując. Usłyszałam śpiewającego chłopaka i słyszalną wodę, w ktorej najwyraźniej chłopak brał prysznic. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły sie, a na twarz wkradł sie słoneczny uśmiech. 

Nie pukając, wkradłam sie do środka na palcach. Łazienka była dużym pomieszczeniem. Po prawo znajdywały sie szklane przekładane wiklinowymi pasami na pionowych ściankach szafki, w których prawdopodobnie swoje miejsce rezerwowały wszelkie akcesoria kąpielowe. Po przeciwnej stronie było wielkie lustro nad umywalką, ale dość nietypowe, co przykuło bardzo moja uwagę. Wokół oświetlały je białe lampki, a było jednak dużych rozmiarów. Prostopadle do lustra i pionowo wzdłuż boków na pozór bezpieczne szkiełka, które prawdopodobnie słuzyły do ustawienia na sobie pewnych rodzajów przedmiotów, były przyklejone do lustra. Nigdy nie spotkałam sie z takim czymś. Podłoga miała motyw morza 3D, ktory dodawał pomieszczeniu bardzo specyficzny wygląd. Dalej stał prysznic, a na przeciwko niego stała obszerna trójkątna wanna w środku z podświetlanymi kolorowymi halogenami, która dotychczas nie zwróciła na siebie szczególnej uwagi. Woda napełniona była do większej połowy wanny. 

Stałam w bezruchu obserwując uważnie pomieszczenie, bo byłam świadoma, ze wlasnie w tej wannie znajduje sie blond włosy chłopak. Leżał tak, ze tylko jego głowa i niewielka czesc szyji wystawała poza powierzchnie wody. O dziwo osoba, ktorej sie przyglądałam nadal nie zwróciła na mnie uwagi, ale zaraz! W uszach widniały białe słuchawki, z których wydobywała sie głośna muzyka. Teraz juz znałam powód ignorancji chłopaka. Nie musiałam zastanawiać się kim był. Moze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale znałam go całkowicie na wylot i z lekkością mogłabym poznać go na kilometr. Ciekawa jestem, czy myślał kiedyś w ten sposób, ze całkowicie nieznajoma mu osoba, o ktorej prawdopodobnie istnieniu nawet nie zdawał sobie sprawy, moze znac go lepiej niż sama siebie. Pewnie uznałby to za obsesje. Cóż, moze to obsesja, ale chociaz teraz moze spojrzeć na taka osobę i nawet poznać ją. Tak to ja.

Od samego początku przerwania mojego głębokiego snu słyszałam okropnie przyjemne dla mojego ciała nucenie piosenek. Teraz stałam centralnie obok źrodła tych dźwięków. Chłopak na początku śpiewał delikatnie, ale z czasem, kiedy prawdopodobnie nadeszła jego solowa czesc, a zarazem moja ulubiona, jego głos przeszedł z niepewnego do donośnego stanu. Tym razem śpiewając przyprawił mnie o mrożący dreszcz. Nasłuchiwałam z podziwem tak czystego i prawdziwego głosu Luke, dokładnie takiego samego jaki był na nagraniach. Dały usłyszeć sie wyraźne wersy.

'When we both fall asleep underneath the same sky.
To the beat of our hearts at the same time.
So close but so far away.'

Nagle z rytmu wyrwał go dźwięk mojej irytującej czkawki wprawiając jego ciało w przestraszony odruch. W ekwilibrystyczny sposób obrócił sie w moja stronę przeszywając wzrokiem moje ciało od góry do dołu. Momentalnie na mojej twarzy pojawił sie pełny uśmiech, przy którym parsknęłam nagle głośnym śmiechem. Zrezygnowanym spojrzeniem znowu rozluźnił wszelkie mięśnie napięte z powodu całej tej niezręcznej sytuacji. Nagle pretensyjnym głosem zaczął:

- Mysle, ze dostałaś ręce po to, zeby używać ich w życiu codziennym. Drzwi są po to by w nie pukać. - mowil, a ja z trudem powstrzymałam swój komiczny śmiech. Obdarzył mnie tylko w tej chwili apatycznym spojrzeniem.

- Zluzuj majty, Luke - zaczelam bardzo nietypowo i sama sie dziwie słowom wypowiedzianym przeze mnie w tamtej chwili. - Chociaz nie wiem, czy to bedzie możliwe, ponieważ w tym momencie nie masz ich na sobie - znowu parsknęłam absurdalnym śmiechem wprawiając go w jeszcze większa złość. Gdy zauważyłam juz zirytowane spojrzenie chłopca odpuściłam sobie aroganckie obelgi skierowane w jego stronę. - Przyszłam dowiedzieć sie, co ja tutaj do cholery robie?

Spojrzał na mnie niepewnym i pytającym wzrokiem po chwili odpowiadając mi pytaniem na pytanie.

- Naprawde nie wiesz? - podniósł swoja brew do góry.

- Nie.

- No to powiem ci - potarł o swoje dłonie na moment nie będąc do końca pewnym czy oznajmienie mi tej wiadomosci jest w pełni słuszne. Trzymał mnie troche w niepewności. - Spędziliśmy razem noc. - Ta wiadomosc wprawiła mnie w oszołomienie. 

Tym razem moja twarz przybrała poważnego wyrazu. Poczułam jak kolana sie pode mną ugięły, a nogi odmówiły mi całkowitego posłuszeństwa. Resztkami sił oparłam swoje ciało o zimne płytki ścian łazienki. Poczułam także jak w okamgnieniu zaczęło robic mi sie słabo. Miałam wrażenie, ze zaraz zemdleje i gdyby nie fakt, ze w moim żołądku jest pusto, bo nie jadłam śniadania, z pewnością w szybkim tempie odpuściłoby moj organizm. Spojrzałam na niego zrezygnowanym wzrokiem czując jak po moim ciele spływają krople potu.

- Chyba nie mowisz poważnie, powiedz, ze to tylko sen. Proszę - był moim idolem, ale nigdy jeszcze nie myślałam jeszcze o stosunku. Nie w tym wieku, nie teraz. Na pewno nie. Tym razem blondyn przechytrzył mnie i wprowadził w natychmiastowe osłupienie, ponieważ bezpośrednio wyraz jego twarzy z poważnego przeobraził sie w nonszalancki uśmiech wywołując na mojej twarzy pełne niezrozumienia spojrzenie. Fuknął raptownie niepohamowanym śmiechem i z udawana ironią odpowiedział.

- A co boisz sie, ze straciłaś cnotę? - jego śmiech przybrał jeszcze głośniejszy ton. Posłałam mu piorunujące spojrzenie. - Nic miedzy nami nie zaszło - puknął sie w głowę sugerując mi zapewne moja głupotę. Odetchnęłam z ulga. Poczułam jak gdyby spadł mi kamień z serca.

- To co ja tutaj robie? - uniosłam ręce do góry rozglądając sie po pomieszczeniu.

- Rozmawiasz ze mną i bezczelnie mnie podglądasz? Tak mysle - Luke podniósł swoje barki jakby to było dla niego oczywiste.

- Boze jaki idiota - powiedziałam do siebie nie unikając wymownego spojrzenia mojego rozmówcy. Westchnęłam. - Pytam sie jak ja sie tu znalazłam? Pamietam tylko wszystko do momentu jak mnie.. chciałeś.. chciałeś.. pocałować. - zająkałam sie lekko, mówiąc spięcie i coraz ciszej.

- Co? - ze śmiechem skrzywił twarz. - Że ja ciebie? - patrzył sie pytająco z kpiną w głosie.

- Jeny, co tu sie dzieje? - złapałam sie za głowę chodząc w kółko. Pewnie zauważył moje zakłopotanie, bo momentalnie spoważniał i jego spojrzenie było napełnione troska. Mam wrażenie, ze mogłabym spojrzeć w te jego błękitne głębokie oczy i wyczytać z nich wszystko.

- Ej, spokojnie. Podejdź - nie wiem czemu ale wykonałam jego polecenie. Zbliżyłam sie i usiadłam ukradkiem na wannie. - Wczoraj, kiedy usłyszałaś grzmot burzy skoczylas na mnie i mówiłas, ze boisz sie jej, ze chcesz, zeby to był tylko sen i zemdlałas w czasie kiedy biegłem pod daszek jakiegoś straganu. Pomrukiwałaś coś przyjemnie pod nosem, a ja zabrałem cie do mnie, bo sie nie obudziłas, a ja nie miałem kompletnego pojęcia gdzie mieszkasz. - mowil powolnie, a ja ponownie odetchnęłam z ulga.

- Wow, jednak to sen, ale tylko cześciowo. Snem była bliskość miedzy nami.. - powiedziałam do siebie i odwróciłam głowę w przeciwna stronę.

- Moze nie spędziliśmy nocy.. - na niego usta tym razem wkradł sie zadziorski uśmiech, ktory od razu zwrócił moja uwagę. - ale nadal mozemy to zrobic - tym razem przestraszyłam sie naprawde. Złapał mnie za biodra i wykorzystał to, ze znajdowałam sie tak blisko niego, wiec bez problemu wciągnął mnie do wody. W końcowym efekcie znajdowałam sie razem z nim w wannie i byłam cała mokra.

- Ty idioto! Zobacz co robisz! - krzyknęłam, a on znowu parsknął śmiechem.

- Wyglądasz tak śmiesznie! - podniosłam sie ignorując uwagę chłopaka, ale on znowu wciągnął mnie do wanny. Nie wytrzymałam.

- Zależy dla kogo. Nie prosiłam żebyś wrzucił mnie do wanny, wiec uszanuj moja decyzje opuszczenia jej.

Nagle wybawieniem było dla mnie to, ze ktos otworzył drzwi łazienki, a w nich dostrzegłam w czwórkę znajomych dla mnie osob. Fukneli nagle śmiechem, a ja posłałam im zirytowane i wymowne spojrzenie.

--------------
Od autorki: przypominam o hasztagu #WWBFAff na Twitterze. Wszelkie pytania kierujecie >> @WWBFAff
Dziekuje @Poziomeg za wszelka pomoc!

Dziekuje za wszystkie wejścia, wam wszystkim, licze, ze przypadnie wam do gustu i dalej nie bede was zanudzać.

Chciałabym jeszcze przekonać was do czegos takiego jak CZYTASZ - SKOMENTUJ, bo wtedy bede widziała jakim osobom moge podziękować, odwdzięczyć sie, widzieć kto docenia moja prace.

Thanks a lot, Laura :) 

a i.. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 😂❤️

sobota, 27 grudnia 2014

Prolog.

Selena

-Tak bardzo się cieszę! - krzyknęła nadal podekscytowana Jessica.
- Nadal trudno mi w to uwierzyć. Zdajesz sobie sprawę z tego, że lecimy wlasnie na koncert 5 seconds of summer?! - krzyknęłam głośno całkowicie niezważając na innych pasażerów samolotu.
Kochałam ich. Kochałam ich jak własna rodzinę, ponad życie. To oni je odmienili, dzięki nim nadal tutaj jestem i żyje. Najbardziej dziękuje Luke'owi. To jego kochałam najbardziej. Za to jaki jest, za jego zamiłowanie do muzyki, za tyle rzeczy. Jest po prostu moim ideałem. Nie potrafię powiedzieć czemu, do tego brakuje słów..
- Mamy wielkie szczęście.. - podsumowała Jess.
Siedzielismy wlasnie w samolocie w drodze do LA. Jesteśmy z NY, ale mamy tam bardzo duzo problemów. Przez ludzi, szkole, wszystko. Wszystko jest żałosne. Planujemy przeprowadzkę, zeby w końcu oderwać sie od tej smutnej i szarej rzeczywistości nowojorskiego życia.
Jess jest dla mnie jak siostra, jest pełnoletnia i bardzo odpowiedzialna. Nie jesteśmy spokrewnione. Jesteśmy po prostu przyjaciółkami od piaskownicy, ale jest dla mnie ważna jak nikt. Ja natomiast jeszcze jestem tym dzieciakiem, które trzeba zawsze pouczać mimo, iż skończyło juz swoje 16 lat. Miałam troche wpadek podczas całego swojego życia, ale po każdej nauczyłam sie czegoś, a mianowicie tego, że raz sie żyje.
Urodziny mam za parę dni i akurat tak sie złożyło, ze koncert 5sos jest wlasnie pojutrze. Byłam juz w fandomie duzo czasu. Prezentem urodzinowym był wyjazd na koncert. Byłyśmy juz na miejscu. Spokojnie udałysmy sie po nasze walizki, a następnie zaczełysmy szukać taksówkarza, który miał nas odebrać z lotniska i podwieźć pod właściwe miejsce. Byłam jedynaczką i oczkiem w głowie rodziców, wiec juz wszystko było doskonale zaplanowane. Zakwaterowałyśmy sie w hotelu i następnie udałysmy sie do pokoi wypakować sie i przygotować. Miałyśmy zamiar pozwiedzać miasto, tym bardziej, ze 4 przecznice dalej zakwaterowali sie nasi idole, w najlepszym hotelu w mieście. Szukaliśmy hotelu jak najbliżej nich, ale najbliższy, który znalazłyśmy był 3 kilometry dalej. Bardzo nas zdziwiło, ze hotel, który chcieliśmy zarezerwować, nagle ustąpił jednego miejsca. Bezwłocznie po przyjęciu tego faktu zajęliśmy sobie pokój w nim. I oto tutaj jesteśmy.
- Dawaj Sel, bo nie zdążymy. - pospieszała mnie Jessica.
- Juz ideee! - zawołałam zbliżając sie do wyjścia.
Było juz całkiem późno, a my nadal mieliśmy masę energii na zwiedzanie. LA jest dużym miastem i na pewno nie zrobimy tego w jeden dzien. Wyszliśmy z budynku i naszym pierwszym celem był Starbucks. Wzięłam do ręki mapę miasta, a odczytywanie oczywiście mi nie wychodziło, więc Jess wyrwała mi ją i sama zaczęła nad nią główkować. Rozglądałam sie po mieście patrząc na przelatujące ptaki nad palmami w cieniu zachodu slonca. To wszystko było dla mnie takie piękne.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - nagle z zamyślenia wyrwała mnie towarzyszka.
- Przepraszam. Co chciałaś? - zapytałam.
- Mapa pokazuje na to, ze Starbucks jest niedaleko, 2 kilometry stąd.
- Bardzo blisko! - zaśmiałam sie sarkastycznie.
- Pójdziemy skrótami, bedzie dwa razy bliżej.
- Prowadź! - dałam koleżance pole do popisu.
Prowadziła nas przez uliczki miedzy hotelami, blokami i innymi budynkami w mieście.
- Jess, ile jeszcze? - zapytałam zmęczona drogą.
- Kochana, to dopiero połowa drogi. - zaśmiała sie.
- Ughh.. - westchnęłam.
Nagle drzwi od jednych z hoteli otworzyły sie. Nie stał w nich nikt inny jak moi idole.
- O Boże czy to.. - zaczęłam, ale szybko przerwał mi Luke zakrywając usta.
- Nie krzycz, bo za chwile przygniotą nas tłumy fanek! - wybełkotał Luke na jednym oddechu.
Patrzyłam sie prosto w jego błękitne i głębokie tęczówki. Luke zdjął rękę z moich ust, a ja nadal stałam podobnie jak Jessica, z otwartą buzią nadal nie dowierzając kogo wlasnie widzę.
- Jestem Ash.. - próbował przerwać chwile ciszy Ashton.
- Wiemy kim jesteście. - odezwała sie Jess przerywając Ashtonowi, jak w konkursie typu 'Kto pierwszy ten lepszy'.
- No, więc przedstawcie sie moze. - zaproponował Luke z jego nieziemskim podniecającym uśmiechem.
- Ja.. Ja.. Ja jestem Selena Olson, a to jest Jessica Colleman. Przyjechałysmy z Nowego Yorku na wasz koncert i jesteśmy waszymi największymi fankami. - ochłonęłam i zaczelam mowić.
- To dla nas zaszczyt - odezwali sie wszyscy chłopcy w tym samym czasie.
Zachichotałam. Nigdy nie wierzyłam w to, jak twierdzono, za sa w pewnym sensie zsynchronizowani. Teraz miałam niepodważalny dowód. W tej samej chwili spojrzał na mnie Luke lekko przygryzając swoja wargę. Był taki seksowny, ze miałam zamiar rzucić mu sie w ramiona i nigdy nie puszczać.
- Gdzie sie wybieraliście? - spytała Jess.
- Idziemy do Baru, moze chcecie iść z nami? - zaproponował Mike.
- Jasne, ze chcemy! - krzyknełyśmy razem z Jessicą, jakbyśmy porozumiewały sie telepatycznie.
- A wy? Gdzie chcieliście najpierw iść? - zapytał Calum.
- Do Starbucks'a. - odpowiedziałam.
- Więc idziemy do Starbucks'a! - krzyknął przeszczęśliwy Luke.
- Ale.. - zaczął Mike.
- Mike, rozmawialiśmy juz o tym! - nie pozwolił skończyć mu Ashton.
Znowu zachichotalam i Luke w taki seksowny sposób spojrzał na mnie lekko sie przy tym uśmiechając. Udaliśmy sie w stronę naszego celu. Jess szła z trojką kolegów rozbawiona niezważając kompletnie na mnie uwagi. Szłam obok Luke. Szliśmy w ciszy. Co jakiś czas spoglądał na mnie, wymieniając ze mną ukradkowe spojrzenia. Gdy sie skrzyżowały i przyglądaliśmy sie sobie o pare sekund za duzo, Luke automatycznie skierował głowę w przeciwna stronę. Jednak był troche wstydliwy. W końcu doszliśmy do celu. Było świetnie! Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wypiliśmy Starbucksy i poszliśmy do baru. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, ze w pewnym momencie siedziałam juz sama przy ladzie. Cały czas rozmyślałam o dzisiejszym dniu, kompletnie nie zważając na to co działo sie wokół mnie. Nagle z zamyślenia wyrwała mnie myśl, że zniknęła mi Jessica...
- Jessica! Jess, gdzie jestes? - szukałam ciagle w barze. Nagle ktoś złapał mnie z tyłu. Odwróciłam sie przestraszona, ale na szczęście to był Luke.
- Colleman, co sie dzieje? - zapytał opiekuńczo.
- Olson - poprawiłam go ze złością prawie przy tym krzycząc.
- Przepraszam panno Olson, czy ułaskawi mnie pani oznajmieniem przyczyny pani złości?
- Zniknęła mi Jessica!
- I twoj iPhone tez? - spytał z lekką nutką kpiny w głosie z małym akcentem rozbawienia. Bezwłocznie złapałam sie za kieszenie od spodni, w których faktycznie nie odczułam obecności mojego telefonu. Wszystko zaczęło sie we mnie gotować.
- Świetny dzien! Zniknęła Jess i moj telefon tez! No po prostu super.. - wykrzyczalam zmęczona juz całą ta sytuacją. Zapomniałam nawet o tym, ze dzis spotkałam swoich idoli. Luke usiadł obok mnie na krześle, odgarnął moje włosy za ucho i przejechał swoim ciepłym palcem po moim policzku zjeżdżając lekko do kącików moich ust. Gdy dotarł, spojrzał mi ukradkiem w oczy i przejechał palcem po całej długości mojej wargi. Przez cały ten czas przyglądałam sie na przemian jego malinowym ustom i niebiańsko błękitnym tęczówkom. Nie zdawałam sobie sprawy, ze po pewnym czasie nadal wpatrywałam sie jedynie w jego usta. Gdy wyczuł mój wzrok na sobie zaczął nerwowo przesuwać swój kolczyk w wardze na lewo i prawo, przy tym nie przestając zakręcać kół przy moich wargach. Przy końcach jego ust zauważyłam lekko pojawiające sie dołeczki charakterystyczne dla jego osoby. Gdy dostrzegłam juz nawet je, całkiem podświadomie rozwrłam usta i przymknęłam powieki rozkoszujac sie tym momentem. Cicho westchnął i po krótkim czasie parsknął nagle śmiechem. Wybudzona z transu natychmiast swój rozbiegany wzrok skierowałam na jego oczy, przyglądając sie mu przez chwile, szybko zauważyłam ze patrzył na mnie z niewyobrażalną troską, przy czym lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech, a on sięgnął ręka do swojej kieszeni i wyciągnął moj telefon.
- Skąd ty.. - patrzyłam na niego niedowierzając. W ułamku sekundy dzieki jemu gestowi zdążyłam zapomnieć o całym wydarzeniu, które przed chwila miało swoje miejsce.
- Prawie zostawiłaś go z Starbucksie, a potem nie zauważyłaś, jak chłopcy powiedzieli, ze idą z Jess sie przejść. Od tamtego czasu nadal jesteśmy sami. Spójrz w komórkę. Nawet Jess zostawiła ci wiadomość. - powoli mowił Luke.
Spojrzałam jak kazał. Faktycznie. Jess zostawiła mi wiadomość. 
'Wychodzę z chłopakami. Luke obiecał, ze sie tobą zajmie. Nie bedzie mnie do jutra, a kluczyki wrzuciłam ci do torebki. Baw sie dobrze, ily Jess x'. Poczułam sie jak skończona idiotka.
- Jestes niesamowity - dodałam uroczym akcentem z prawie niezauważalną kpiną w głosie.
Zostaliśmy z Lukiem w barze. Bawiliśmy sie świetnie, rozmawialiśmy, bardzo dobrze sie poznaliśmy. Barman przy każdym poleceniu mojego towarzysza napełniał szklanki drinkami. Nawet ich juz nie liczyłam. Alkohol po pewnym czasie dawał znaki swojej obecności w moim ciele, mocno mnie przy tym rozgrzewając. Wyszliśmy z baru udając sie na krotki spacer po okolicy w celu poznania aktualnego miejsca przebywania. W pewnym momencie nasze dłonie zupełnie przypadkowo otarły sie o siebie wywołując na mojej i jego twarzy onieśmielony uśmiech. Złapałam sie za rękę ukradkowo spoglądając na jego osobę. Przyuważyłam na jego twarzy charakterystyczny i zadziorski uśmiech. Nie mogłam określić jak długi czas wpatrywałam sie w niego, wymieniając milczące spojrzenia, bo czas zdawał się dla mnie teraz kompletnie nie istnieć. Po chwili obydwoje zaśmialismy się, gdy posłałam mu pełen troski uśmiech, poprawiając jego kosmyk blod wlosow opadających na jego czoło. Chwile zapomnienia zaprzestał Luke zadając mi pytanie.
- Chcesz pobawić sie ze mną w grę?
- Jasne. Co proponujesz? - posłałam mu zachęcający uśmiech.
- Dwadzieścia pytan, ty mi, ja tobie. - dodał po chwili ciszy.
- To bedzie bezsensu. - zaśmiałalam sie oznajmiając.
- Czemu? - zapytał z niezrozumieniem.
- Bo ja juz wszystko o tobie wiem. - znowu zaśmiałam sie, tylko tym razem znacznie głosniej.
- Niemożliwe. - parsknął śmiechem.
- A chcesz sie przekonać?
- A chcę. No, to moze w takim razie mały teścik. - uśmiechnął sie nieznacznie pocierając o siebie dłonie. - Tego nie mozesz zgadnąć. - spojrzał na mnie puszczając mi oczko. - Kiedy przekułem kolczyk w wardze? - wskazał na widniejący czarny kolczyk w po lewej stronie jego ust.
- Prościzna. - zakpiłam, a on spojrzał na mnie z niezrozumieniem. - 13 listopada 2013 roku - uniosłam ręce do góry w geście zwycięstwa. Luke patrzył na mnie z otworzoną buzią niedowierzając ze znacznie bardziej otworzonymi oczami. Wyglądał tak komicznie.
- Olson! Ty jestes niesamowita! Każdy kogo zapytałem nie odpowiedział na to pytanie. Ty jestes pierwsza. - zaczął mowić z nieziemsko uroczym uśmiechem, obok którego na policzku pojawiało sie małe wgłębienie.
- Ty jestes niesamowity. - dodałam szeptem jakby zaprzeczając i spoglądając prosto przed siebie. Kątem oka przyuważyłam, ze otworzył buzie w celu dopowiedzenia czegos, ale szybko z tego zrezygnował. Spojrzał prosto przed siebie i dalej szliśmy w ciszy. Nagle powiał silny wiatr wyrywający mnie z zamyślenia. Drgnełam z zimna. Nerwowo pocierałam dłońmi o swoje ramiona w celu ogrzania ich. Jak mogłam byc tak głupia i wychodząc z domu nie wziąć kurtki? Luke zauważył to, ze cała sie trzęsę, wiec bezwłocznie ściągnął swoją skórzana kurtkę i narzucił mi ja na ramiona. To było aż nadto słodkie!
- Nie musiałeś.. - zaczelam.
- Musiałem - odpowiedział puszczając mi oczko. Lekko sie zarumieniłam i jestem prawie pewna, ze to zauważył. Zeby dalej nie robic z siebie idiotki posłałam mu pełen wdzięczności uśmiech po czym odwróciłam sie i stuknelam siebie w czoło. Kochałam go, a nie mogłam powiedzieć przy nim nic sensownego. Podła ironia. Nagle dmuchnął silny wiatr przechylając mnie lekko w stronę kierunku jego drogi. Zaraz po tym dalo sie usłyszeć donośny grzmot burzy, której dźwięk przyprawił mnie o dreszcz. Bałam sie jej strasznie. W dzieciństwie miałam niefortunny wypadek, ktory pozbawił mnie dachu nad głowa. Tornado przeszło przez moja okolice. Po tym wydarzeniu z rodzicami przenieśliśmy sie do NY. Od tamtej pory burze traktowałam poważnie i uznawałam za najgorszego wroga. Rzuciłam sie w ramiona Luke'a cicho łkając mu do ucha.
- Nie wierze w to, nie wierze, nie wierze, ratuj mnie. - zaczelam gnieść tyły jego koszulki. Wyczułam na swojej głowie krople deszczu. O dziwo, Luke nadal trzymał mnie na rękach i zaczął biec w stronę najbliższego daszku, przy którym mielibyśmy możliwość znalezienia tymczasowego schronienia. - I deszcz! No gorzej byc nie moze! Luke zachłannie masował moje plecy cicho szepcząc mi do ucha przyjemne epitety, które w tym momencie kompletnie nie miały dla mnie znaczenia. Moj nastrój diametralnie sie zmienił. - Dziekuje - posłałam mu wdzięczny uśmiech.
- Za co? - zapytał ze słyszalnym rozbawieniem w głoście. Postawił mnie na ziemi i zaczął nieznacząco mi sie przyglądać. Znowu moja twarz bezkontrolowanie zarumieniła sie. Odwróciłam speszony wzrok w przeciwna stronę.
- Za wszystko - odpowiedziałam mu szeptem. Byłam prawie pewna, ze tego nie usłyszał, a tak miało byc. Jednak moja intuicja czesto mnie zawodzi. W tym przypadku rownież zawiodła.
- Jak to? - wykrzywił twarz w geście niezrozumienia. - Nic nie zrobiłem.
- Jeszcze pytasz? Zrobiłeś wszystko! Uratowałeś mnie! Kiedyś i teraz tez. Gdyby nie ty pewnie teraz pewnie przestraszona lezalabym skulona przy ławce jakbym była w jakimś melancholijnym transie. Znowu to zrobiłeś. - powiedziałam na jednym wydechu. Luke spojrzał na mnie z lekko pytającym spojrzeniem. Spojrzałam na drogę. Wokół nas deszcz coraz mocniej dawał swe znaki poprzez dość duże strumyki wody płynące przy krawężniku chodnika. Rozpadało sie i to nieźle. Luke złapał moj podbródek, zmuszając mnie żebym na niego spojrzała. Musiał przy tym delikatnie go unieść, ponieważ różnica naszego wzrostu była dość spora. Przychylił sie lekko opierając swoje czoło o moje. Uśmiechnął sie nieznacznie, a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze nasze usta dzieliły juz tylko centymetry. Podświadomie oblizałam wargi, dolna przy tym przygryzając. Jego twarz wędrowała coraz bliżej mojej. Chwycił mnie w pasie, co sprawiło, ze momentalnie przywarłam do jego torsu. Przyprawiło go to o szeroki uśmiech, natomiast mnie przyprawiło o przeszywający całe ciało dreszcz. Juz nasze wargi prawie znalazły miejsce przy sobie, ale..

Nagle obudziłam sie rano. 
Czy to był tylko sen?

*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*~~~~~~*
PRZECZYTAJ NOTKĘ


Jak tam wasze feelsy? Zniszczone? Obiecałam rozdział today, wiec jest today. Chciałabym nazbierać obserwujących - a co za tym idzie, im wiecej czytających, tym mam większe poczucie dowartościowania w tym co robie. Także wiecie co robic! :)

Liczę ze opowiadanie przypadło wam do gustu. Pobawię sie w blogerze i niebawem całkiem sie to wszystko rozwinie. Bedzie konto ff i konta bohaterów. Zakładki dojdą, zwiastun. Narazie możecie z wszelkimi pytaniami kierować sie pod user na tt @LauraMisiek123, niedługo zmiana, ale o tym was poinformuje. O spojlery śmiało pytać :) 

Ulubione cytaty z rozdziałów możecie kierować pod hasztagiem #WWBFAff (when we both fall asleep fanfiction). Bede go stalkować bez przerwy i wszystko #RT :) Kazdy, nawet najmniejszy komentarz daje mi motywacje. 

Dziekuje! Laura x

niedziela, 23 listopada 2014

When We Both Fall Asleep - unbreakable / l. h.

"Siedziała teraz z Lukiem oglądając ich ulubiony program. Wspominali wlasnie dzien, w którym sie poznali. To miał byc zwykły koncert, a odmienił jej całe zycie. Ona kochała go jak nikogo innego, a on odwzajemniał jej uczucia. Kolejna zwykła historia.. Zaraz. Nie taka zwykła. Była jego fanką dużo dużo czasu. Jak zwykła dziewczyna miała własnych idoli. Jak zwykła dziewczyna miała swoje marzenia. Jak zwykła dziewczyna musiała ich zobaczyć. Tak wlasnie zwykła dziewczyna z Nowego Yorku poleciała do Los Angeles, aby spełnić swoje marzenie. Wyszło inaczej. Nawet nie pomyślała, ze moze miec takie szczęście. On nie pomyślał, ze jego zwykła fanka moze okazać sie jego całym światem. Ona nieświadoma tego, co mogło sie stać, poleciała tam. I co ma z tego? Wygrała całe zycie. Udowodniła wszystkim, że każdy ma w sobie coś pięknego. Udowodniła, ze marzenia sie spełniają."